Internet zarówno wspomaga tradycyjną sprzedaż, jak i kreuje własny sposób promocji i dystrybucji. I ciągle zagarnia coraz większą część tego tortu. Jaka jest więc kondycja e-handlu i jakie są prognozy na przyszłość?

Często narzekamy, że polskie społeczeństwo, a w szczególności instytucje, są za mało “cyfrowe”, a w porównaniu z innymi narodami nie jesteśmy tak otwarci na wszelkie nowinki. Jest to jednak niesprawdzony i krzywdzący stereotyp. Co prawda mamy problem z cyfryzacją urzędów i instytucji państwowych, jednak w sferze indywidualnych przyzwyczajeń jesteśmy w absolutnej czołówce. Widać to choćby po wzrastających wskaźnikach korzystania z e-bankowości czy kontaktach z urzędami dokonywanych za pomocą sieci. Jednak na samym szczycie jest e-handel. A co za tym idzie, reklama online. Jak wygląda sytuacja w tej branży i co z tą reklamą?

Co w branży piszczy?

Jak wynika z badań, w ciągu ostatnich 6 miesięcy 64% internautów kupiło jakiś produkt przez internet. To najwięcej spośród badanych krajów Europu Środkowo-Wschodniej. Jeszcze lepiej sytuacja wygląda w przypadku zakupów robionych przez firmy – aż 71% badanych firm przyznało, że dokonuje potrzebnych dla biznesu zakupów w sieci (dane z badania IAB Polska digitalSCOPE’2014). Trzeba też zaznaczyć, że wyniki te z roku na rok będą coraz lepsze. Przez kilka ostatnich lat notowane są ciągłe wzrosty i nic nie wskazuje na to, że miałoby się to zmienić. Zresztą, większy popyt generuje większą podaż. Z łatwością można zobaczyć coraz to nowe sklepy internetowe, już nie tylko z częściami samochodowymi czy ubraniami, ale kosmetykami, żywnością czy najróżniejszymi usługami.

Dźwignia e-handlu

Jeszcze nie tak dawno, skuteczność reklamy online (w każdej z jej postaci) była dosyć dobrze mierzalna, ale traktowana trochę po macoszemu. Teraz, gdy reklama w sieci z powodzeniem konkuruje z innymi jej rodzajami, a mierzenie efektywności i optymalizacja kosztów dokonywała się głównie dzięki takim narzędziom jak programy partnerskie, które bardzo dobrze badały tak ważne dla reklamodawców ścieżki podróży klienta. Jednak po “rewolucji” mobilnej, ten sposób badania parametrów stał się niewystarczający. Wzrost branży m-commerce wymusił zmianę sposobu działania. Korzystanie z laptopów, smartfonów i tabletów skomplikowało pracę marketerom. Według badania Google, aż 65% transakcji w sieci rozpoczyna się na smartfonie, a kończy na laptopie. A to dopiero początek mobilnej zmiany, która według praktyków, z roku na rok będzie się rozszerzała. Szacowany wzrost rynku m-commerce kosztem e-commerce to ok. 5% w ciągu 2-3 lat. I to tylko w Polsce.

Taki trend, zwany cross device jest teraz główną osią analizy podróży klientów (technologia Cross Device Tracking), wokół której budowane są budżety i formaty reklamowe.

Reklama online informacją dla kupujących

Okazuje się, że aż 77% użytkowników internetu przy zakupach (w sieci i tradycyjnych) kierowało się informacjami o produktach zamieszczonych właśnie w sieci. To dowód na celowość kierowania coraz większych zasobów na reklamę online, a praca marketerów powinna uwzględnić przede wszystkim analitykę internetową, programmatic buying, modelowanie atrybucji i content markerting. Ciągła obserwacja wyników kampanii, podróży klientów i trzymanie “ręki na pulsie” nie jest skomplikowanym zadaniem, ale jest niezbędna do ewaluacji i szybkiej zmiany rozwiązań. W celu jeszcze lepszej optymalizacji warto zastosować programmatic buying. Tutaj mamy naprawdę szerokie możliwości technologiczne (rozwiązania API), które pozwalają zautomatyzować cały proces i “ogarnąć” całość. Dzięki modelowaniu atrybucji możemy tworzyć, dostosowywać i porównywać modele z wykorzystaniem wszystkich kanałów marketingu internetowego, np.: płatnych i bezpłatnych wynikach wyszukiwania, mailingu, marketingu afiliacyjnym, reklamach displayowych czy mobilnych miejscach docelowych. Content marketing to coraz popularniejsza i co ważne akceptowalna przez internautów forma reklamy. Wymaga więcej nakładów, ale jej skuteczność jest o niebo lepsza niż ta tradycyjna. Z tymi trendami związane są oczywiście obawy: ograniczenie roli czynnika ludzkiego (większa automatyzacja=mniej ludzi potrzebnych do pracy) i bardzo duża zmiana w charakterze pracy marketera. Już teraz jego rola jest dosyć szeroka, a w najbliższej przyszłości jeszcze bardziej się rozszerzyć, a firmowe działy marketingu nie będą mogły łączyć się z działami IT. Będą musiały to robić! I siłą rzeczy, obowiązki i kompetencje pracowników tych działów będą się przenikać. A to jest potężne wyzwanie dla jednej i drugiej strony. Przyszedł czas na poszerzanie kompetencji. I trzeba zacząć od dzisiaj.