Google udostępnił “Raport przejrzystości”, z którego dowiadujemy się, że od maja bieżącego roku, odkąd wprowadzono prawo do bycia zapomnianym, do spółki wpłynęło ponad 145 tys. żądań o usunięcie różnych adresów URL, w tym ponad 3676 zgłoszeń z Polski.

Tak zwane prawo do bycia zapomnianym, wprowadzone dzięki interwencji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, pozwala na zażądanie od właściciela przeglądarki usunięcia „drażliwych” treści naruszających godność danej osoby. Do tej pory z nowego prawa skorzystało już ponad 145 tys. internautów, co jest wynikiem dość dużym, a zainteresowanie możliwością kontrolowania treści wyświetlanych po wpisaniu swojego imienia i nazwiska stale wzrasta.

fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/
fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/

W Polsce te statystki przedstawiają się nieco inaczej. Każdy z zgłaszających naruszenie mógł zażądać naturalnie usunięcia kilku linków, stąd w Polsce przeanalizowano 14 746 adresów URL.

fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/
fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/

Tutaj odnajdziemy też informacje o witrynach, które w wyniku zgłoszeń najczęściej usuwane są z wyników wyszukiwania.

fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/
fot. google.com/transparencyreport/removals/europeprivacy/

Na stronie przeczytamy też ciekawe przykłady, z jakiego rodzaju uzasadnieniem spotykają się pracownicy Google. Internauci najczęściej proszą o usunięcie treści, które są już nieaktualne, a naruszają ich dobre imię. Ale zdarzały się też inne, drobne przypadki, gdy przykładowo użytkownik z Belgii poprosił o wymazanie informacji o udziale w konkursie, w którym startował jako dziecko.

Z opisanych przykładów jasno przebija też wyraźny komunikat, że Google nie chce usuwać informacji o różnego rodzaju przestępcach, mordercach i gwałcicielach. Bo do zgłoszeń ze strony rodzin lub znajomych owych osób (co kuriozalne, nawet gdy sprawa jest aktualna!) często dochodziło. Z raportu widać więc, że przykładowo, gdy z prośbą o wymazanie wyników wyszukiwania zgłasza się ofiara gwałciciela, to naturalnie ten wpis zostanie zapomniany, ale gdy żądanie zgłaszane jest ze strony osoby dopuszczającej się tego czynu, to nie ma co liczyć na to, że Google pozytywnie przychyli się do tej prośby.

Nie wszystkim podoba się nowe prawo

Mimo poczynionych wyżej konkluzji, media donosiły już o historii mordercy, o którym część informacji miała zostać usunięta z wyszukiwań po wpisaniu jego imienia i nazwiska. Sprawę opisywało między innymi radio RMF. Artykuł o Rolandzie Castree opublikowany przez „Mail Online” w 2007 roku i opisujący sprawę morderstwa i gwałtu dokonanego na dziecku z 1975 został usunięty z wyników wyszukiwania. Na razie nie wiadomo, kto złożył taką prośbę do Google’a.

Na szczęście, po wpisaniu danych wspomnianego wyżej mordercy wciąż widnieją informacje o jego czynach, nie znamy jednak powodu usunięcia wspomniane artykułu.


Promuj biznes na łamach MARKETINGLINK!

Zobacz możliwości reklamy w portalu